– Zostały tylko cztery firmy, które potrafią coś robić, a i one uciekają z branży. Czy prezesi PLK sami wyjdą pracować na tory? Bo jeśli nie, to kolej środków unijnych nie wykorzysta – mówi o problemach Feroco jego właściciel Zbigniew Jakubas.
– Problem Feroco nie leży w działaniach PKP PLK, a pomiędzy Feroco a PPMT – mówi „Rynkowi Kolejowemu” właściciel Feroco Zbigniew Jakubas. Spółka w tym miesiącu złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości. Prezes Feroco Jacek Jerzy Kowalski mówił, że spółka utraciła płynność po wstrzymaniu płatności faktur przez PKP PLK. To 10 milionów złotych, z których 3,5 mln PLK po audycie wewnętrznym inwestycji zapłaciła. Jakubas zaznacza, że prawdziwy problem to 23 mln złotych, które według niego PPMT powinno wpłacić na konto Feroco za wykonane już prace na odcinku Warszawa Skierniewice.
Jak podkreślił Jakubas, Pomorskie Przedsiębiorstwo Mechaniczno – Torowe postępuje nie fair. Według niego, spółki zależne od PKP: PNI, PKP Energetyka i PPMT wygrały przetarg na modernizację odcinka Warszawa – Skierniewice, składając ofertę o 30 proc. poniżej kosztów. Wskazuje na to fakt, że Przedsiębiorstwo Napraw Infrastruktury, które było liderem konsorcjum upadło po wykupieniu przez Budimex.
Liderem jest teraz PPMT, ale spółka ma za mały potencjał do wykonania prac. Dlatego większość robót zlecono Feroco. Prezes Budimeksu Dariusz Blocher szacuje, że niedoszacowanie kontraktu sięga 100 mln złotych. Podobne było stanowisko Feroco, które w styczniu zeszło z placu budowy. Spiera się z PPMT o płatność za roboty dodatkowe i uzupełniające. – Jeśli nie zgadzają się z nami, powinni iść do sądu. Dlaczego tego nie robią? – pyta Jakubas.
PPMT: Nie idziemy do sądu
Pomorskie Przedsiębiorstwo Mechaniczno – Torowe odpowiada, że nie zalega z płatnościami wobec Feroco – czyli nie uznaje roszczeń spółki. Przyznaje też, ze nie chce iść do sądu. – PPMT podejmuje próby kompromisowego załatwienia sprawy – napisało „Rynkowi Kolejowemu” konsorcjum. – PPMT oraz Feroco różnią się w ocenie sytuacji faktycznej oraz prawnej dotyczącej realizacji przez Feroco umowy podwykonawczej, jak również okoliczności związanych z zakończeniem współpracy pomiędzy stronami – wyjaśnia spółka zależna od PKP PLK. Feroco chce zapłaty 23 mln za fakturę wystawioną w grudniu 2013 roku.
Co ciekawe PPMT pisze, że w lutym 2014 roku, „na skutek szeregu nieprawidłowości w toku realizacji umowy podwykonawczej przez Feroco, odstąpiła od umowy z winy Feroco”. Feroco też odstąpiło od umowy, i to jako pierwsze – wskazując na winę PPMT. Spółki idą w zaparte, na przykład PPMT uważa że 23 milionów już nie zapłaci, ponieważ… kary umowne skompensowały w całości należności z faktury z grudnia. Konsorcjum twierdzi też, że po inwentaryzacji prac rzeczywista wartość robót wykonanych przez Feroco okazała się niższa, niż wynika to z faktur.
Chcieli „ograć” Feroco?
– Zarząd PKP PLK prosił nas o dokończenie prac, bo nie było innego chętnego. Kontrakt został podpisany na bazie programu funkcjonalo–użytkowego. Gdy wydano nam dokumenty okazało się, że projekty budowlane kompletnie się różnią, a pracy jest znacząco więcej – mówi Jakubas. Skarży się też, że zarząd PPMT tylko pozorował negocjacje, mówiąc przy różnych okazjach, że „ogra” Feroco. W styczniu część zarządu PPMT została odwołana, według nieoficjalnej wiedzy, właśnie ze względu na złe prowadzenie inwestycji.
Pytany o przyszłość Feroco Jakubas zaznacza, że na pozostałych odcinkach, w których wykonawcą jest Feroco, prace trwają. Potwierdza to też sama PKP PLK. Chodzi m. in. o linię E30, odcinek Tarnów – Dębica. – Przyszłość zależy od postawy PKP PLK. Musi wyciągnąć konsekwencje z tego, że PPMT nam nie zapłaciło. To dlatego my nie zapłaciliśmy naszym podwykonawcom na innych kontraktach. To nas położyło, bo żadna spółka budowlana nie ma aż takich środków w ręku – tłumaczy Jakubas. PLK broni się, że musiała wstrzymać faktury, żeby uniknąć tzw. podwójnych płatności.
Powtórka z dróg
Według znanego inwestora, prawdziwym problemem dla sektora może być spadek zaufania banków, spowodowanych zawirowaniami wokół Feroco. Sugeruje nawet, że PKP PLK przyjmuje praktyki Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, oskarżanej o brak wyrozumiałości dla wykonawców – to jeden z powodów tego, że w kraju w ostatnich latach upadło 300 firm z branży. – Czeka nas powtórka z drogówki – przewiduje.
– W całym kraju pozostały cztery firmy, które mają potencjał do wykonywania modernizacji. I te firmy uciekają w inne branże, na przykład energetykę. Reszta to jakieś eksperymenty – przychodzą Włosi i Hiszpanie, którzy mają problemy z realizacją prac w naszych warunkach. Wykończono już wszystkie pozostałe polskie firmy. Czy prezesi PLK sami wyjdą pracować na tory? Bo jeśli nie, to kolej środków unijnych nie wykorzysta – kończy Zbigniew Jakubas.