– Dobrze w ogóle, że ten krok w końcu został zrobiony, bo przez ostatnie lata głównie mówiliśmy o chęci prywatyzacji PKP Cargo i spółek z Grupy PKP – mówi Adrian Furgalski, członek zarządu ZDG TOR i Inicjatywy dla Infrastruktury. Według niego, wybrany sposób prywatyzacji PKP Cargo jest optymalny.
PKP Cargo wchodzi na giełdę przy dobrym klimacie na warszawskim parkiecie, przy dużym zainteresowaniu inwestorów finansowych i przy sporej redukcji zapisów na akcje dla inwestorów indywidualnych. – Zdaję sobie sprawę z tego, że były wątpliwości co do obranej drogi, czy podtrzymać decyzję poprzedniego ministra o prywatyzacji z udziałem inwestora strategicznego, czy pójść w kierunku prywatyzacji przez giełdę. Sądzę jednak, że gdybyśmy nie zdecydowali się na ofertę publiczną to mielibyśmy do czynienia z blokadą procesu prywatyzacji, a pewnie nawet ze strajkiem generalnym na kolei, bo inwestor strategiczny kolejowym związkom zawodowym kojarzy się natychmiast z inwestorem niemieckim bądź rosyjskim – dodaje i przypomina, ze w zamian za odsunięcie w czasie momentu otwarcia rynku towarowych przewozów koleją Polska obiecała sprywatyzować PKP Cargo do… 2004 roku.
– Trudno do końca odnosić cenę do CTL, który został sprzedany na górce, tak biorąc pod uwagę sytuację gospodarczą jak i przewozową, a i tak nastąpiła potem korekta wartości sprzedaży. W przypadku Cargo, biorąc pod uwagę konieczne do poniesienia nakłady, widełki cenowe zostały dobrze ustawione, a przewidywania analityków wskazywały w większości na pułap bliżej ich górnej granicy – mówi Adrian Furgalski.
Kolejny krok niezbędny
Ekspert ma nadzieję, że PKP Cargo dostanie niebawem od właściciela zgodę na kolejny krok, czyli emisję nowych akcji, bo choć posiada sporo środków na koncie, to jednak potrzeby inwestycyjne są spore. – Inwestycje w tabor wyceniane są na 4 mld zł. do poniesienia w okresie mniej więcej 5 lat. Z jednej strony przypomina się o deklarowanej kiedyś zgodzie na emisję dodatkową akcji przez Cargo, ale wydaje się, że najpierw wykorzystane będą możliwości kredytowe, obligacje, środki z UE na transport intermodalny i gotówka leżąca na kontach firmy. Rzeczywiście jest sporo do wymiany, sporo do zakupu, ale tylko jakieś nadzwyczajne okoliczności nie pozwoliłyby Cargo na zrealizowanie planu inwestycji. Jak na razie takich czarnych chmur nie widać na horyzoncie – mówi „Rynkowi Kolejowemu” Furgalski.
Członek zarządu ZDG TOR obawia się, że związki zawodowe „do upadłego” będą walczyć, aby prywatyzacja PKP Cargo nie była kontynuowana. – Boją się, bo szersza prywatyzacja spółek z Grupy PKP oznacza zdecydowane osłabienie ich roli. Tymczasem to właśnie całkowite wyjście spod władzy państwowej oraz silny inwestor jest dla tych firm najlepsze – zaznacza.
Potrzebne inwestycje
– Cargo nie jest spółką, na której kursie można będzie błyskawicznie zarobić, tak, jak na spółkach technologicznych. To inwestycja długoterminowa i nie jest to polski Apple. To firma, którą czeka długi marsz polegający na zwiększaniu udziału w rynku przewozowym przede wszystkim kosztem transportu drogowego, nie zaś swoich konkurentów na rynku kolejowym. Główna aktywność firmy powinna być skoncentrowana na rynku polskim, tak więc rzucanie rękawicy DB, co zasugerował minister Nowak, jest mocno na wyrost, bo spółka uzyskuje ledwo 2 proc. swoich przychodów z rynku europejskiego – podkreśla ekspert.
– W moim przekonaniu, Cargo choć oczywiście powinno rozszerzać zdolność do samodzielnych przewozów w krajach europejskich, musi w pierwszym okresie skoncentrować się na rynku wewnętrznym, wykorzystać obniżkę stawek za dostęp, a także na serio rozpocząć starania o przejęcie niektórych spółek kolejowych. Do towarowej części DB ze 100 mld zł. rocznych przychodów jest nam daleko, więc skupmy się na bardziej realnych celach. Przede wszystkim skoncentrowałbym się na walce w polskich portach o kontenery, zwłaszcza że nowa perspektywa to duże inwestycje w poprawę dostępności kolejowej do Trójmiasta chociażby – podsumowuje.