Premier Donalnd Tusk triumfalnie ogłosił dziś sukces w negocjacjach dotyczących budżetu unijnego na lata 2014-2020. Rzeczywiście, Polska otrzyma w ramach Funduszu Spójności więcej pieniędzy...o ile budżet zostanie zatwierdzony. Znaków zapytania jest więcej.
- Nerwy, ale warto było! - pisze na twitterze minister transportu Sławomir Nowak. - Warto było czekać (Worth waiting for) - dodaje komisarz ds. transportu Siim Kallas. - 106 mld euro (440,96 mld zł) w "narodowej kopercie" dla Polski? To więcej niż w latach 2007-13 - to Radosław Sikorski. No i najważniejsze: - Załatwione!!!! - ten sms premiera Tuska ma stać się nowym "Yes! Yes! Yes!" Kazimierza Marcinkiewcza.
- Kwota jest zupełnie przyzwoita. Oznacza powodzenie negocjacji w tym trudnym czasie - uważa prof. Bogusław Liberadzki, poseł do Parlamentu Europejskiego z SLD. Zwraca on jednak uwagę na kilka istotnych problemów, które mogą zakłócić panujący dziś nastrój euforii.
Po pierwsze i najważniejsze, budżet wcale nie został jeszcze zatwierdzony. Musi go przegłosować Parlament Europejski - I wcale nie musi do tego dojść. Głosowanie będzie tajne imiennie, co oznacza że żaden poseł nie będzie czuł się przez nikogo zobligowany do głosowania po linii partyjnej. To nowość. Zobaczymy, jak zakończy się ten eksperyment - mówi Liberadzki.
Budżet jest niezgodny z Traktatem Lizbońskim
Po drugie, wysokość budżetu unijnego w obecnej formie wynegocjowano na 960 mld euro. Oznacza to 52 mld euro deficytu, którego Unia Europejska nie może pokryć np. emisją obligacji. Prof. Liberadzki zwraca uwagę, że z tego powodu budżet niezgodny jest z postanowieniami Traktatu Lizbońskiego, co tym bardziej może skłonić europosłów do jego odrzucenia.
Jeżeli budżet zostanie przyjęty, jego zawyżona kwota oznacza, że trzeba będzie oszczędzić aż 52 mld euro w fazie realizacji. Może to oznaczać zaostrzenie rygorów przy zatwierdzaniu projektów i mniejszą elastyczność negocjacji. O tym, jak to ważne, przekonała się Polska po pojawieniu się oszczędności w przetargach PKP PLK, które pierwotnie próbowano przesunąć na drogi, a później - już udanie - na rewitalizacje i inwestycje w tabor.
Według Liberadzkiego co czwarte euro na inwestycje wpłynie do Polski - to sukces. Ponieważ jednak budżet się nie domyka, to możliwe, że co czwartą złotówkę w przetargach trzeba będzie oszczędzić. W sumie 14 mld euro mniej - Kwota przyznana to pieniądze obiecane. Prawdziwe pieniądze to dopiero kwota zapłacona - przestrzega europoseł.
Oszczędności w TEN-T dotkną kolej
Przyszły budżet unijny po raz pierwszy będzie mniejszy, niż jego poprzednik. Oszczędności dokonano przede wszystkim w sektorach energetyki i transportu wchodzących w skład sieci Paneuropejskich Korytarzy Transportowych TEN-T. Sieć, z której funduszu montowany jest m.in. system ETCS na Centralnej Magistrali Kolejowej nie otrzyma obiecanych 37,5 mld euro, z których połowa miała iść na kolej. Z drugiej strony, w obecnej perspektywie unijnej jej budżet wynosił tylko 10 mld euro.
A ile pieniędzy otrzyma polska kolej z Funduszu Spójności? Dowiemy się najwcześniej jesienią. - Rząd deklarował, że kolej wreszcie nie zostanie pominięta i trzeba go trzymać za słowo - mówi Liberadzki. Unia Europejska zaleca wydatkowanie funduszy na kolej i drogi w proporcji 40/60. Polska mimo to wciąż wydaje na kolej tylko 1/10 unijnych pieniędzy.
Nawet jeśli unijny budżet uda się zatwierdzić i wprowadzić w życie, nie będzie to nawet jeszcze połowa drogi. Najważniejsze jest to, jak wydamy te pieniądze. I to nie tylko na kolei.