Partnerzy serwisu:
Blog KDP

Jak załgać Dziobaki – czyli (p)osłowie polskie (cz.1)

Dalej Wstecz
Data publikacji:
18-03-2014
Tagi geolokalizacji:
Źródło:
Robert Wyszyński

Podziel się ze znajomymi:

BLOG KDP
Jak załgać Dziobaki – czyli (p)osłowie polskie (cz.1)
Temat mi „spadał” już kilka razy z blogowych łamów, ale jest na tyle intrygujący iż nie sposób go pominąć. Nie sposób o nim zapomnieć, ani go nawet  „olać”. Powraca jak zły sen. I jest godny odpowiedniego potraktowania na blogu – podobnie jak kiedyś godnym był osławiony już „rekord na CeKaeMie”. A czemu? Dowiecie się potem.

Tym razem – uff, nareszcie – odchodzę od tematu szczęśliwie zablokowanej „protezy łowickiej”, choć owo zagadnienie stało się katalizatorem tematu (właściwie powrotu do tematu): budować KDP czy nie? Jednak o tym w kolejnych blogowych tekstach, a także papierowo rynkowych artykułach. Albowiem kwestia owa w zasadzie dotyczy odpowiedzi na pytanie: być albo nie być dalekobieżnej kolei pasażerskiej w Polsce. Bez sieci KDP po prostu jej nie będzie, a jeśli będzie, to niezauważalna dla masowego konsumenta - jako „skansen” kilkunastu teelek i ekspresów na liniach magistralnych o archaicznym standzie sprzed pół wieku: 120-160 km/h.

Likwidacja kolei dalekobieżnej?

Owszem, taki archaiczny standard – choć świetny dla ruchy aglomeracyjnego (dojazdowego) - może istnieć na liniach uzupełniających sieć nowoczesną i szybką, ale nie może i nie będzie trzonem sieci dalekobieżnej. Jeśli ktoś OBECNIE (w dobie totalnego frekwencyjnego zjazdu segmentu dalekobieżnego, nawet na linii E 20 o najlepszych obecnie czasach jazdy) nie rozumie sytuacji, to niestety, ale nie powinien się zajmować polityką, analizami, opiniowaniem oraz programowaniem rozwoju kolei dalekobieżnej w Polsce.

No chyba że chodzi o jej likwidację – wtedy tak. Co zresztą widzimy obecnie w całej okazałości i w działaniach nowego superministerstwa, które wyrzuciło resztę wszystkich znających się na rzeczy i obstawiło stanowiska laikami lub sabotażystami kolei. Jeśli tego nie zmienimy – polegniemy. I za 10 lat „TurKol” lub ktoś podobny będzie organizował nostalgiczne przejazdy „ekspresami” jako muzealne wspomnienia.  Z urokliwym i skaczącym - niczym podniecony byk - lokiem EP 09 na czele, bo czynnych parowozów już w Polsce nie będzie (tu ukłony dla sprywatyzowanego PKP Cargo, a obserwatorzy tegoż segmentu wiedzą o czym mówię – np. w Wolsztynie zostaje JEDEN czynny parowóz na tegoroczną pseudo paradę, zaś Niemcy odmówili przyjazdu swoimi 4 maszynami i pociągami, bo do buszu i „dziadów” tak traktujących zabytki swojego dziedzictwa kultury kolejowej nie będą przyjeżdżać).

Wskrzeszenie czy bredzenie?

Aby jednak zaistniała lub została wskrzeszona (obecnie zabijana moRdernizacjami oraz jawnym sabotażem) sieć kolei dalekobieżnej w Polsce, musimy od czegoś zacząć. A jedyną szansą – mimo zaklęć licznych „parowozowych” kolejarzy czy niektórych Mikoli - jest wprowadzenie NOWEJ JAKOŚCI. Na wzór Polskiego Busa czy prywatnych linii lotniczych. W naszym przypadku taką szansę dają składy zespołowe ED 250 Pendolino, zwane popularnie Dziobakami. Wraz z koniecznym wprowadzeniem dynamicznego systemu sprzedaży biletów (DSS), bez którego sukces pendoliniastej sieci może być znacznie ograniczony lub zniweczony.

Jednak na drodze do tego stoi nie tylko cała masa wpadek PKP Intercity (np. unieważnienie przetargu na DSS czy rozwój destrukcyjnych „promocji” i biletów relacyjnych, o których prawie nikt nie wie lub są za drogie). Na drodze stoi cała rzesza „dziennikarzy”, którzy robią wszystko co mogą, aby te pociągi obrzydzić, zanim jeszcze wyjadą na tory. Czym? Najczęściej kłamstwami, oszczerstwami, wymyślonymi bredniami lub półprawdami, co na jedno wychodzi. Jeśli piszą lub mówią o Dziobakach – to z założenia źle – bo tak i już. Bo według nich to są „rządowe” pociągi - a nie pojazdy dla ludzi.

Spadający temat

Aby zaspokoić czytelniczą ciekawość, już nawiązuję do sedna. Otóż temat mi „spadał” już kilka razy z blogowych łamów, ale jest na tyle intrygujący iż nie sposób go pominąć. Nie sposób o nim zapomnieć, ani go nawet  „olać”. Powraca jak zły sen. I jest godny odpowiedniego potraktowania na blogu – podobnie jak kiedyś godnym był osławiony już „rekord na CeKaeMie”. A czemu? Dowiecie się potem. Bo nie tylko o treść i formę chodzi.

Przechodząc od sedna – jak tradycja blogowa nakazuje – będę cytował fragmenty tekstu opublikowanego w internecie i – co ciekawe – mającego dość dużą poczytność, bo i sam portal jest poczytny. Niestety, albowiem bezkarne wypisanie bzdur oraz bredni w naszym kraju miewa sporą poczytność, ubolewam, ale tak bywa. Bowiem przykład idzie z góry - taki mamy klimat i standard. Do biegu gotowi: start!

Mocny tytuł jako podstawa

Jak przystało na poczytny portal o poczytnej nazwie (szczegóły w swoim czasie) już sam tytuł kładzie na łopatki. Jest mocny, a przede wszystkim dłuuuuugi, że klękajcie narody. Oto on:

„Rdzewiejące Pendolino. W szczerym polu pod Warszawą stoi 5 składów "zabawek" min. Nowaka. Zasypane śniegiem i z soplami lodu”.

Na początku ujęło mnie poetyckie i klimatyczne (bo w końcu taki mamy klimat) określenie: „zasypane śniegiem i z soplami lodu”. Normalnie zadrżałem, ciarki przeszły całą istotę, powiało grozą jak w „Lśnieniu” z Nicholsonem (kto oglądał ten wie jaka tam była zima!). Ale co tam tytuł, jedziemy dalej. Przy czym nie będę niesprawiedliwy, bo ktoś może powiedzieć że wyrywam „coś” z kontekstu. Otóż wyrywać nie będę – bo to nie laska z pewnej reklamy o tanim braniu. Będę cytował całe fragmenty, a naprawdę warto!

Dziobaki zasypane śniegiem – cytat pierwszy:

„Dwa dni temu telewizja Superstacja  (tekst pochodzi z 31 stycznia – dop. mój), pokazała kilkuminutowy reportaż prezentujący jak w szczerym polu pod Warszawą, jak to dumnie nazwano - w Centrum Usług Serwisowych PKP - stoi i rdzewieje 5 składów Pendolino, które do tej pory do Polski sprowadzono. Składów tych specjalnie nikt nie pilnuje, stoją zasypane śniegiem i z soplami lodu, a każdy egzemplarz tej zabawki zakupionej przez byłego ministra transportu Sławomira Nowaka, kosztował przecież około 84 mln zł (20 mln euro).”


Komentarz:

Akurat ten fragment zawiera jakieś szczątki prawdy, a przede wszystkim stosuję filmową zasadę mistrza Alfreda Hitchcock’a w sensie: na początku trzęsienie ziemi, a potem napięcie stopniowo musi rosnąć. Telewizja Superstacja materiał pokazała? Ano pokazała. Czyli to jest prawda. Nota bene reportaż TV niejako ratują wypowiedzi Jakuba Madrjasa z RK i Beaty Czemerajdy z PKP IC, wyjaśniające dlaczego one stoją i kiedy pojadą. Jakiej jakości, wiarygodności i merytoryczności – poza wyżej wymienionymi wypowiedziami - był ten materiał, wie każdy kto go widział. Hitem w tym materiale są wypowiedzi klimatycznie zamaskowanego pana Tadeusza: „pilnują, jeżdżą dwoje ludzi na rowerach, na około, cały czas pilnują” oraz „Kolejarze to mają zdanie że to jest bubel”.

Tymczasem nasz cytowany autor, powołując się na TV Superstację twierdzi że: „składów tych specjalnie nikt nie pilnuje”. No i tu mamy pierwszą poważną nieścisłość. Pilnują czy nie pilnują, proszę autora. Kto ma rację – pan Tadeusz czy autor? Bez flaszki nie razbieriosz... Druga sprawa to Ci kolejarze od „bubla”. Jacy, którzy, gdzie oni są? Bo pan Tadeusz, to chyba nie jest kolejarz, choć kto go tam wie... No, nie wiadomo którzy. Ale wiadomo że mamy „rdzewiejące pendolino”. Faktem jest że dziobaki dumnie stoją. Bez homologacji i zamknięcia wszelkiej skomplikowanej papierologii nie pojadą (poza testami i jazdami homologacyjnymi/próbnymi), bo to prokurator - w przedszkolu takie rzeczy wiedzą małolaty. Czy autor jeździ autem bez papierów, prawa jazdy, przeglądu rejestracyjnego i bez obowiązującego wyposażenia?

Na ujęciu wprawdzie widać zacny i śliczny dziobaczy – obficie ośnieżony - dziobek, ale rdzy ni cholery się nie mogę dopatrzyć, nawet w tym zbliżeniu z pięknym sopelkiem (no, jest zima, to jest zimno, bo taki mamy klimat – bywają i sople, nic nadzwyczajnego). Poza tym zarówno laminaty jak i aluminium (z tego zbudowane jest pudło) tak szybko nie rdzewieją. Gdzie się rdzy dopatrzył autor tekstu oraz autorzy „reportażu” Superstacji – nie wiem. I jeszcze jedno. To nie jest żadne „Centrum Usług Serwisowych PKP” (nie ma czegoś takiego i nie będzie!), czego autorzy nie potrafią odróżnić. Wniosek: autorzy jednego i drugiego konfabulują, zmyślają i kłamią. Dla efektu. Jedyna prawda – choć to wyjątkowy wyjątek – to koszt składu rzędu ok. 84 mln zł.


Ciąg dalszy tutaj.

Tagi geolokalizacji:

Podziel się z innymi:

Zobacz również:

Zobacz również:

Kongresy
Konferencje
SZKOLENIE ON-LINE
Śledź nasze wiadomości:
Zapisz się do newslettera:
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
  • przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
  • przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.
Współpraca:
Transport Publiczny
Rynek Lotniczy
Rynek Infrastruktury
TOR Konferencje
ZDG TOR
ZDG TOR
© ZDG TOR Sp. z o.o. | Powered by BM5