Dziki przejazd groźniejszy od dzika na torach
Janusz Malinowski ⚫ 07.07.2016 ⚫
470

Fot. PKM
– Aby dać zadość oczekiwaniom Kolei Wielkopolskich, PKP PLK musiałaby wygrodzić 19 tysięcy kilometrów torów i zrobić kilkanaście tysięcy przejść dla zwierząt nad torami. Żaden kraj na świecie na taki krok się nie zdecydował – pisze członek zarządu Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej Janusz Malinowski.
Zapowiedź pozwania przez Koleje Wielkopolskie zarządcy infrastruktury PKP Polskie Linie Kolejowe za zderzenia pociągów ze zwierzętami na liniach kolejowych wzbudzi zapewne duże kontrowersje. To problem, z którym boryka się każdy przewoźnik.
Obarczanie odpowiedzialnością PLK za wtargnięcia zwierząt na tory i pod pociągi jest częściowo logiczne, ale przede wszystkim karkołomne. Kolizje ze zwierzętami są codziennością ruchu kolejowego zarówno w Polsce, jak i w Europie. Takich przypadków na sieci PKP PLK występuje średnio kilka razy dziennie i nie ma idealnego zabezpieczenia przed takimi sytuacjami.
Aby dać zadość oczekiwaniom Kolei Wielkopolskich, PKP PLK musiałyby wygrodzić 19 000 km torów i zrobić kilkanaście tysięcy przejść dla zwierząt nad torami. Żaden kraj na świecie na taki krok się nie zdecydował. Odstraszacze dźwiękowe czy inne zabezpieczenia również z powodów ekonomicznych i technicznych trudno jest zastosować na całej sieci PKP PLK. Skuteczniejszym rozwiązaniem jest odpowiednie ubezpieczenie przewoźnika od następstw zderzeń ze zwierzętami. Między innymi Łódzka Kolej Aglomeracyjna ma takie ubezpieczenie.
O wiele większym problemem i zagrożeniem dla pociągów lokalnych są wypadki na niedostatecznie zabezpieczonych przejazdach kategorii C i D czy F. Tragedie na przejazdach generują większe koszty, w tym ludzkiego życia, opóźnień i zniszczeń taboru. To właśnie w trakcie takiego wypadku sławę zdobył maszynista Kolei Wielkopolskich, który przed uderzeniem w pojazd ciężarowy ostrzegł pasażerów. Żadne zwierzę nie będzie nigdy dla pociągu i ludzi takim zagrożeniem jak tir lub samochód blokujący przejazd. Na tym wyzwaniu powinna koncentrować się uwaga, zarówno przewoźników regionalnych, jak i zarządcy infrastruktury.
Obarczanie odpowiedzialnością PLK za wtargnięcia zwierząt na tory i pod pociągi jest częściowo logiczne, ale przede wszystkim karkołomne. Kolizje ze zwierzętami są codziennością ruchu kolejowego zarówno w Polsce, jak i w Europie. Takich przypadków na sieci PKP PLK występuje średnio kilka razy dziennie i nie ma idealnego zabezpieczenia przed takimi sytuacjami.
Aby dać zadość oczekiwaniom Kolei Wielkopolskich, PKP PLK musiałyby wygrodzić 19 000 km torów i zrobić kilkanaście tysięcy przejść dla zwierząt nad torami. Żaden kraj na świecie na taki krok się nie zdecydował. Odstraszacze dźwiękowe czy inne zabezpieczenia również z powodów ekonomicznych i technicznych trudno jest zastosować na całej sieci PKP PLK. Skuteczniejszym rozwiązaniem jest odpowiednie ubezpieczenie przewoźnika od następstw zderzeń ze zwierzętami. Między innymi Łódzka Kolej Aglomeracyjna ma takie ubezpieczenie.
O wiele większym problemem i zagrożeniem dla pociągów lokalnych są wypadki na niedostatecznie zabezpieczonych przejazdach kategorii C i D czy F. Tragedie na przejazdach generują większe koszty, w tym ludzkiego życia, opóźnień i zniszczeń taboru. To właśnie w trakcie takiego wypadku sławę zdobył maszynista Kolei Wielkopolskich, który przed uderzeniem w pojazd ciężarowy ostrzegł pasażerów. Żadne zwierzę nie będzie nigdy dla pociągu i ludzi takim zagrożeniem jak tir lub samochód blokujący przejazd. Na tym wyzwaniu powinna koncentrować się uwaga, zarówno przewoźników regionalnych, jak i zarządcy infrastruktury.
Komentarze:
Zobacz też

Najnowsze wiadomości

Polecane wiadomości

Praca

Komentarze

Fotorelacje

Bądź na bieżąco:
© 2016 ZDG TOR Sp. z o.o. | Powered by PresstoCMS | Kontakt Pełna wersja strony |