Kolej Dużych Prędkości określany jest cywilizacyjnym projektem. Jednak, żeby miał znaczący wpływ na duży rozwój naszego kraju, do jego realizacji potrzebujemy polskich firm. Czy te są technicznie gotowe na uczestniczenie w realizowaniu Kolei Dużych Prędkości w Polsce? Rozmawiamy o tym z Robertem Świechowiczem, nowym prezesem Pesy Bydgoszcz.
Jakub Madrjas, "Rynek Kolejowy": Prezes PKP S.A. Krzysztof Mamiński zapowiedział, że PKP Intercity powróci do zakupu elektrycznych zespołów trakcyjnych, ale w nowej formule – z dwuletnim okresem testów przed wprowadzeniem do eksploatacji. Podoba się panu ta idea?
Robert Świechowicz, prezes Pesy Bydgoszcz: Oczywiście że tak. Proces budowy pojazdu ma wiele etapów i jego testowanie jest tylko jednym z nich. Kluczowe jest ustalenie, czego będzie oczekiwał zamawiający za pięć lat, bo żaden producent nie jest w stanie tego przewidzieć. To wie tylko przewoźnik i to tylko w sytuacji, gdy ma opracowaną i zatwierdzoną strategię.
To widać na przykładzie Internetu w Pendolino, którego nie przewidziano w specyfikacji.Pendolino jest świetnym przykładem na to, o czym mówię, ale nie chodzi nawet o Internet. To jest pociąg trójsystemowy, o prędkości maksymalnej 250 km/h, przystosowany do montażu wychylnego pudła, a przez to ciasny. Te wszystkie funkcje nie są wykorzystywane. Za wyjątkiem krótkiego odcinka, na którym Pendolino osiąga prędkość 200 km/h, te same funkcje mógłby z powodzeniem spełniać Dart. Dlatego tak ważny jest ten etap dostosowywania produktu. Bardzo często założenia klienta podlegają modyfikacji i to jest naturalne. Okres uzgodnień i udoskonaleń projektu jeszcze przed prototypowym egzemplarzem jest najważniejszy i jeśli to on będzie trwał dwa lata – a zakładam, że o to chodzi prezesowi Mamińskiemu – to jest to to, o czym na kolei marzyliśmy. Wszystko zaczyna się od potrzeb – nie buduje się rakiety po to, żeby dopiero myśleć, dokąd będziemy nią latać.
Minister Adamczyk wznowił dyskusję na temat kolei dużych prędkości w Polsce. Jest pan za?Jestem jak najbardziej za dyskusją na ten temat. To wbrew pozorom podobny przypadek jak to, o czym przed chwilą mówiliśmy, czyli kwestia potrzeb. Trzeba zadać szereg pytań – na temat kosztów projektu, na temat liczby potencjalnych pasażerów czy na temat ceny biletów, bo mogą być droższe niż lotnicze. Trzeba poznać wszystkie założenia, trzeba zobaczyć, dlaczego kolei dużych prędkości nie rozwinęła się w takim stopniu w Niemczech jak we Francji. Gdy odpowiemy sobie na te pytania, będziemy mogli stwierdzić, czy ten projekt warto realizować. Bez dokładnych analiz będą to tylko spekulacje.
A czy dla polskich producentów byłaby to szansa, czy zagrożenie? Nie dysponujemy pociągiem mogącym rozwijać planowaną dla linii KDP prędkość 350 km/h.Budowa kolei dużych prędkości jako proces zbliżona jest do budowy autostrady. Najpierw należy wykonać prace studialne, wytyczyć szlaki, wykupić grunty… Dopiero potem można przystąpić do samej budowy, a jeszcze potem trzeba zabudować signaling, który jest kluczowym elementem KDP, i uruchomić cały system, bo tego nie da się zrobić odcinkami. Dopiero wtedy na torach postawimy te nasze „pudełka”, jako ostatni element tego długiego procesu. Mamy zatem wystarczająco dużo czasu na to, by opracować produkt, który będzie odpowiadał na te potrzeby.
Zapraszamy do przeczytania również
pierwszej części rozmowy z nowym prezesem Pesy na temat przyszłości spółki.