Rywalizację kolei z innymi gałęziami transportu utrudnia złożoność procesu inwestycyjnego – podkreślił podczas debaty na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach prezes Kolei Śląskich Wojciech Dinges. Można jednak wygrać walkę o pasażera poprzez, między innymi, planowanie inwestycji z wyobraźnią i w dialogu z podróżnymi, a także szerszy zakres usług na „ostatniej mili”. – Jeśli uznamy miasto za rodzaj hotelu dla mieszkańców, biznesu i instytucji, to transport jest jedną z jego gwiazdek – dodał.
Proces inwestycyjny na kolei jest najczęściej nie tylko droższy – wymaga też zaangażowania większej liczby podmiotów, by osiągnąć zadowalający efekt końcowy. – W przypadku komunikacji miejskiej i transportu drogowego często wystarczy wymiana taboru. Mniej jest też jednostek, które muszą brać udział w procesie, nawet jeśli w grę wchodzi także infrastruktura. Tymczasem na kolei po wyremontowaniu torów zadanie się nie kończy – trzeba jeszcze zadbać o ofertę handlową opierającą się przede wszystkim na taborze i budżecie ze strony organizatorów transportu. Nie ma prywatnych pasażerskich pojazdów szynowych, trzeba więc kupić tabor również ze środków publicznych – przekonywał prezes Kolei Śląskich.
W konsekwencji, choć PKP PLK lepiej lub gorzej wykonuje swój wieloletni plan, poprawiając stan infrastruktury kolejowej po wielu latach zaniedbań – czasami są to działania niezsynchronizowane z planami przewoźników. Zdarzają się też przypadki odwrotne, czego przykładem jest ciąg E30 na odcinku Kraków – Katowice. – Chcielibyśmy zaoferować tam dobre połączenie, ale nie ma po czym jeździć – skwitował Dinges. Jak dodał, już teraz należy zacząć planować zakup taboru przeznaczonego do obsługi E30 po zakończeniu modernizacji, a także linii na lotnisko w Pyrzowicach po jej odbudowie.
Modernizacje: trzeba patrzeć szeroko
Zdaniem prezesa odpowiedzialni za rozwój kolei czasem zapominają, że oprócz odtworzenia standardu sprzed lat potrzeba też rozwoju i zwiększania zakresu realizowanych usług publicznych. Jako przykład podał linię KŚ S1 Częstochowa – Katowice – Gliwice. – To dziś nasza najbardziej obciążona trasa. Uruchamiamy na niej w szczycie pociągi co 30 minut. Wprowadzenie minutowego taktu jest trudne, ponieważ pociągi kwalifikowane, np. EIP PKP IC mają priorytet. Mimo to myślimy przynajmniej o zwiększeniu tej częstotliwości do 20 minut. Tymczasem w latach 80. ubiegłego wieku sięgała ona 10-15 minut – wspomniał szef KŚ.
Czasami optymalizacja jest jednak możliwa bez wielkich dodatkowych kosztów inwestycyjnych. Prezes przywołał przykład przystanku Bytom Północny na linii 131, który po zamknięciu kopalni Powstańców Śląskich stał się zbędny w dotychczasowej lokalizacji. Na wniosek Kolei Śląskich udało się jednak przesunąć o 500 m, co pozwoli zapewnić przesiadkę na linie tramwajowe i autobusowe oraz przybliżyć przystanek do dużych osiedli. – Udało się doprowadzić do tej decyzji za pięć dwunasta – wspominał Dinges. Nie zdołano jednak doprowadzić do utworzenia nowego przystanku na tej samej linii w Chorzowie w pobliżu wydziałów przenoszonych tam przez Uniwersytet Śląski. – Byłoby to możliwe, gdyby zaczęto o tym rozmawiać wcześniej. Przy modernizacji linii trzeba myśleć o globalnym kontekście, o celu inwestycji. Przy takim podejściu są możliwe nawet skokowe zmiany efektów – podkreślił prezes przewoźnika. W dyskusję o zmianach powinno się wciągać także pasażerów i zarządców pobliskich generatorów ruchu, takich jak strefy biznesowe, centra usługowe i zakłady produkcyjne.
Ostatnia mila: samochód nie musi być wrogiem
Dla zachęcenia pasażerów do wyboru kolei szczególne znaczenie ma zharmonizowanie całej oferty transportowej, zwłaszcza zapewnienie dojazdu na tzw. ostatniej mili. – Trzeba w tym celu ustabilizować rozkład jazdy kolei i komunikacji miejskiej – uznał Dinges. Koleje Śląskie przymierzają się do wprowadzenia w specjalnej strefie ekonomicznej w Gliwicach oferty kombinowanej. – Kursy autobusów dowożących do pociągów mogłyby być współfinansowane przez zakłady pracy. W razie opóźnienia pociągu kierowcy sztywno czekaliby pod stacją na ich przyjazd – mówił prezes. Duża liczba działających w strefie przedsiębiorstw oraz widok parkingów przepełnionych samochodami pozwalają mieć nadzieję na powodzenie inicjatywy, w której sprawie toczą się już rozmowy z przewoźnikami autobusowymi.
Naturalnym uzupełnieniem transportu publicznego na końcowych odcinkach może stać się – według prezesa – również carsharing. – W dobie gospodarki współdzielonej wypożyczalnie samochodów elektrycznych przy dworcach będą pełniły funkcję podobną do rowerów publicznych. Nie wiadomo jednak, czy będą zorganizowane na zasadach komercyjnych – podzielił się przewidywaniami. Włączenie małych pojazdów w system transportu publicznego umożliwiają technologie informatyczne (poprzez wspólny bilet lub innego rodzaju wspólny system płatności).