Takie pytanie padło podczas debaty na tegorocznym Europejskim Forum Taborowym. Producenci taboru, prawnicy oraz eksperci zastanawiali się nad modnym ostatnio określeniem patriotyzmu gospodarczego. Czy istnieją ku temu odpowiednie mechanizmy wspierające krajowy przemysł?
Obecnie mówi się dużo o patriotyzmie gospodarczym, żeby w polskich przetargach preferować polskich producentów taboru. Modne stało się więc hasło patriotyzmu gospodarczego. – Oficjalnie, to jest niedopuszczalne. Wszyscy w UE powinni być traktowani równo – mówi Marcin Krakowiak, szef i partner w Praktyce Infrastruktury i Energetyki Kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. – Preferencje narodowościowe, kiedy zabraniamy np. niemieckim producentom startować w polskich przetargach, są zakazane – dodaje.
Ekspert prawa wskazuje jednak, że to tylko teoria. – Praktyka pokazuje, że element partiotyczno-narodowościowy w zakresie dostaw ma istotne znaczenie – podkreśla. – Warto wspomnieć, że po przygodach z Chińczykami, znowelizowano Prawo Zamówień Publicznych. Prawodawca wprowadził pewne możliwości, gdzie można ograniczyć rynek dla pewnych podmiotów spoza Unii Europejskiej. To jest pewne novum, które wprawdzie w sektorze kolejowym jeszcze nie jest wykorzystywane, jednak w sektorze energetycznym to się już często zdarza – wyjaśnia. Podkreśla jednak, że co do unijnych zasad, nie powinno się można podchodzić do sprawy narodowościowo.
Jak to wygląda na Zachodzie?W konferencji wziął udział również Patrice Bildstein, Head of Sales z Akiem, która zajmuje się wydzierżawianiem lokomotyw. Firma znana jest przede wszystkim w Europie Zachodniej, jednak coraz prężniej rozwija się również w Polsce. Obecnie świadczy usługi wynajmu lokomotyw dla Pol-Miedź Trans. Bildstein musiał zmierzyć się z pytaniem, czy w zachodniej Europie do przetargów podchodzi się patriotycznie. – Jesteśmy najlepszym przykładem na próbę wdrożenia tego, co jest europejską wspólnotą. Nie są preferowane czy faworyzowane firmy krajowe i narodowe – mówił.
– Jeśli spojrzeć na naszą obecną sytuację, jesteśmy teraz pół-francuską i pół-niemiecką firmą, gdyż zmieniła się struktura właścicielska w zeszłym roku. Nie wpłynęło to jednak na nasze decyzje w zakresie zakupu sprzętu. Kupiliśmy co prawda ostatnio niemiecki sprzęt, ale nie jest to powiązane z własnością. Przy wyborze musimy być mądrzy i elastyczni, by dostrzec to, co rzeczywiście jest potrzebne na rynku towarowym – wyjaśnia Bildstein z firmy Akiem. Dodaje, że na rynku przewozów towarowych niezwykle ważna jest decyzja o konfiguracji produktu, który przewoźnik chce kupić. – Na tej podstawie dokonaliśmy naszego ostatniego wyboru – co jest potrzebne dla rynku i operatorów, by się rozwijać. Ważne jest, by widzieć Europę jako spore podwórko i być elastycznym, by zaoferować właściwy projekt – zwłaszcza na etapie rozwoju usługi, gdy początkowe nakłady nie zawsze są takie duże – dodaje.
Da się być patriotąGłos w debacie zabrał również przedstawiciel Newagu, polskiego producenta taboru. – Każda decyzja inwestycyjna w zakup nowego taboru, jest decyzją inwestycyjną, więc musi być rozważana pod kątem różnego rodzaju ryzyk – również inwestycyjnych – mówi Józef Michalik, wiceprezes zarządu Newag. Podkreśla też, że każdy musi rozważać taką decyzję z roztropnością i starannością. – To wprowadza całą paletę mechanizmów i instrumentów, która pozwala określić gdzie ten kapitał wychodzi. Wystarczy wziąć przecież pod uwagę doświadczenia eksploatacyjne, potencjał finansowy, mechanizmy związane z dopuszczeniami na wielu rynkach. Tych mechanizmów jest bardzo wiele, gdzie finalnie da się pojęcia narodowości kapitału i pojazdu zbliżyć – zaznacza Michalik.
Nie trzeba przecież daleko szukać przykładów w innych krajach, żeby się przekonać, że również stosuje się tam zasady patriotyzmu przetargowego. Znani są z tego Niemcy, Czesi czy Hiszpanie. Ostatnio głośna sprawa dotyczyła też Francji, która zamówiła 15 sztuk piętrowych pociągów TGV
w celu ratowania zakładu w Belfort narodowego producenta.